Gawęda VI – Rycerskość a snobizm (Czwarte i piąte prawo skautowe)

Czuj Duch! Gawęda 6 - Czwarte i piątek prawo skautowe

 

Baden-Powell: A Scout is a friend to all, and a brother to every other scout.

ks. Lutosławski: Skaut jest przyjacielem wszystkich a bratem każdego innego skauta.

Skauci Europy: Harcerz jest przyjacielem wszystkich i bratem dla każdego innego Harcerza.

 

Baden-Powell: A Scout is courteous.

ks. Lutosławski: Skaut jest rycerski.

Skauci Europy: Harcerz jest uprzejmy i rycerski.

Rycerskość a snobizm

W poprzedniej gawędzie określiłem Wam cel, do którego dążyć ma skaut, w swoim stosunku do ludzi. Snać prawodawca skautowy szczególnie dba o jego osiągnięcie, kiedy jeszcze dwa „prawa” temu samemu właściwie przedmiotowi poświęca, jakby dokładniej, subtelniej określając, jak ten stosunek dobrego skauta do ludzi ma się urobić, co go na zewnątrz powinno charakteryzować.

Uprzejmość i szlachetność obejścia wobec wszystkich ludzi, rycerskość wobec kobiet i dzieci, wogóle wobec słabszych, pokrzywdzonych, cierpiących, są to cechy człowieka, które nietylko zewnętrzne przejawy jego miłości do ludzi czynią piękniejszymi, ale i samą tę miłość istotnie doskonalą; czuwanie nad sobą, by formy zewnętrzne naszego obcowania z otoczeniem były jak najszlachetniejsze, łagodne, uprzejme, życzliwe – samo już jest znakomitym środkiem przyzwyczajenia także duszy naszej do hodowania uczuć odpowiednich: życzliwości, względności, wyrozumiałości dla wszystkich, i gruntuje i pogłębia naszą rzeczywistą miłość do ludzi.

Angielskie wyrażenie gentleman (dżentelmen) oznacza człowieka, który posiada ten obyczaj szlachetnych i rycerskich form wobec wszystkich ludzi. Ten typ dżentelmeński obowiązuje skautów. Wszystko, co trąci chamstwem, jak zbytnia swoboda w towarzystwie, wszelkie grubiańskość, szorstkość, a zwłaszcza lekceważące traktowanie ludzi, dlatego, że są biedniejsi od nas, albo z niższej warstwy społecznej pochodzą – to wszystko odbiera człowiekowi prawo do tytułu dżentelmena.

Są ludzie, którym się zdaje, że przez zadzieranie nosa, trzymanie się sztywne i nieprzystępne, i lekceważenie wszystkich, którzy się dadzą bezkarnie lekceważyć – dodają sobie wartości i podnoszą szacunek, jaki mają u ludzi. Jest to fatalne złudzenie. Tacy ludzie nazywają się snobami. Zazwyczaj punktem wyjścia ich mylnej drogi jest przejęcie się jakąś swoją rzeczywistą czy wrzekomą wyższością; przeważnie chodzi albo o wyższe urodzenie, albo o tytuł, albo o większy majątek. Nie potrzeba dowodzić jak próżnem, śmiesznem i niemądrem jest wynoszenie się z takich powodów ponad innych. Najczęściej zauważyć można, że taki snob, który zaledwie znać raczy ludzi, których za niższych uważa, wobec wyższych jest przesadnie uniżony i grzeczność wobec nich posuwa do płaszczenia się, tak jak gdyby cała jego wartość własna zależała od tego, czy mu ktoś bogatszy albo utytułowany łaskę swoją okaże.
Ubiega się on o względy możniejszych, lubi się chwalić stosunkami z nimi rzeczywiście posiadanymi, a często nawet i pozorami tylko takich stosunków. Jednem słowem cały stosunek swój do innych ludzi układa według podniet swojej próżności; szanuje nie człowieka, ale to, co on posiada lub jak się nazywa, a co za tem idzie najmniej szanuje cnotę – bo przecież najbogatsi i najwyżej urodzeni bywają trutniami w społeczeństwie, a nawet najgorszymi ludźmi, a najubożsi i najlichsi z pochodzenia, jako skromni pracownicy, mogą być najużyteczniejsi i najzacniejsi – i na odwrót.

Różnica majątku i urodzenia niemniej przeto jest ważna między ludźmi, ale z zupełnie innych względów. Oto dlatego, że komu więcej dano, od tego więcej też musi być wymagane; i to, co może ujść człowiekowi ubogiemu i nie posiadającemu ani wykształcenia ani wychowania, nie może być wybaczone paniczowi, który z racyi właśnie swojego wychowania i majątku jest obowiązany do pracy dla dobra społeczeństwa w znacznie wyższym stopniu od innych, a już w każdym razie do świecenia przykładem szlachetności obejścia z ludźmi i rycerskości. Więc każdy w miarę środków swoich powinien służyć bliźnim i społeczeństwu – i ten mniej zasługuje na szacunek, im większa jest różnica między tem, co może i powinien dobrego zrobić, a tem, co istotnie robi.

Natomiast pod jednym względem wszyscy ludzie są równi: mianowicie wszyscy posiadają tę samą godność ludzką, i mają prawo do tego, by w nich tę godność szanowano, niezależnie zupełnie od drugorzędnych różnic, jakie między ludźmi zachodzą: majątku, stanowiska, pochodzenia it.d.
A sposób szanowania tej godności musi być szczególnie staranny, gdy chodzi o wiek i o płeć. Należy umieć w szacunku okazywanym ludziom stopniować uznanie dla zasługi, dla stanowiska it.d. Pod tym względem bardzo dobrą wskazówką daje nam Mickiewicz w Panu Tadeuszu w owej pięknej przemowie Sędziego o grzeczności, która „nie jest nauką łatwą ani małą”. Utrafienie właściwej miary w tych stopniowaniach wymaga doświadczenia, miary, szczególnie zaś taktu i umiejętności przejęcia obyczaju grzeczności od ludzi dobrze wychowanych, którzy nam za wzór służyć mogą. Ale wszystkie te subtelności mogą stać się piękne, delikatne i szlachetne tylko na ogólnej podstawie uprzejmości dla wszystkich i uszanowania wieku i kobiecości.

Dlatego uczymy już najmniejszych chłopców, aby za każdą rzecz otrzymaną powiedzieli „dziękuję”, gdy proszą o coś, by powiedzieli ten wyraz „proszę”; uczymy ich potem,

by wstawali, gdy starszy do nich mówi,
by nie pozwalali sobie na niedbałe postawy wobec innych, a zwłaszcza starszych,
by puszczali przed sobą osoby starsze i kobiety;
by, witając ludzi na ulicy, zdejmowali zupełnie kapelusz, a nie tylko niedbale go unosili;
nie pozwala im gwizdać w pokoju;
rąk w kieszeni nie pozwalamy im trzymać

it.d. it.d. – cały szereg takich utrudniających swobodę życia przepisów posiadamy, do których musimy od dziecka się włożyć. Szczególnie zaś przestrzegamy, by szanowali, jak się to mówi, siwy włos. Bo, widzicie, człowiek, któremu siwizna przyprószy głowę, nosi w tej srebrnej ozdobie znak przeżytego życia, przeczutych cierpień, odbytych walk; to jest zawsze weteran boju życiowego, przed którego doświadczeniem każdy młodszy musi schylić głowę. I jest coś obrzydliwego i do głębi oburzającego, gdy młodość nie uszanuje starości: jest to po prostu gwałt, zadany powadze samej natury, a chłopiec, który do takiego gwałtu jest zdolny, odkrywa tem duszę chorą, zepsutą i brzydką: naturalna szlachetność z takim buntem nigdy w parze nie idzie.
Stąd np. nie pozwalamy dzieciom do starszych, nawet do najskromniejszych służących, mówić po imieniu; i dziecko szlachetnie czujące zawsze ma ten instynktowny szacunek dla każdego starszego; jest on tego samego gatunku, co szacunek dla rodziców.
Zwracamy po drugie szczególną uwagę na szlachetność i delikatność obejścia się z kobietami – i to od lat najmłodszych. Nie mówiąc już o nadzwyczajnych wybrykach (instynkt męski np. brzydzi się uderzeniem kobiety, nawet małej jeszcze dziewczynki), ale w codziennym stosunku do siostrzyczki, już ta cecha delikatności i pewnej dworności musi się zaznaczyć. A zwłaszcza w Polsce, gdzie cześć dla niewiast po wsze czasy słynęła, jako cnota całego rycerstwa. Z samej natury rzeczy należy się kobiecie od mężczyzny opieka i najwyższa delikatność – i dlatego chłopiec jako przyszły mężczyzna musi się nauczyć tej delikatności, i tak do niej wdrożyć, by po prostu nie umiał być innym dla kobiety jak najuprzejmiejszy i najgrzeczniejszy, i zawsze gotów do usług, do opieki i obrony.

Rycerza cechowała zawsze także łagodność wobec dzieci i czuła opieka z jego strony była dzieciom spotykanym zawsze zapewniana. Na ulicach naszych miast i wiosek skauci mają codzienną okazyę do okazywania swego prawdziwie rycerskiego usposobienia przez pogodne, życzliwe i łagodne odnoszenie się do spotykanych dzieci i przez ochranianie ich od możliwych wypadków. Gdyby tylko to jedno dało się osiągnąć, żeby obecność skauta gdziekolwiek zapewniała dzieciom opiekę i pomoc, już niezmierną byłaby ich zasługa wobec kraju.

Uprzejmość swoją względem wszystkich ludzi urabiać powinniście na tym instynktownie znajdowanym wzorze – waszego zachowania się wobec ludzi szczególnie miłych i szczególnie szanowanych. Jeśli przyjdzie do Was ktoś, kogo bardzo kochacie, lub kogo chcecie szczególnie uczcić –

wstajecie na jego powitanie, wychodzicie naprzeciwko niego, wyciągacie rękę, witacie go z pewnym pośpiechem, i nie szczędzicie trudu i zachodu, by mu u Was dobrze było, by odczuł szacunek, który mu chcecie okazać.

Gdy wychodzi, odprowadzacie go aż do drzwi, aż do progu nawet i tam go z największą uprzejmością żegnacie. Nie skąpicie tych oznak uprzejmości i szacunku nikomu: dla Was nie wielka to fatyga, a dla ludzi bardzo cenny łącznik, który wiele lodów między nimi stopić może, wiele uprzedzeń i waśni zażegnać.
Święty Józef Kalasanty, założyciel Pijarów, choć sam zchorowany, starzec dziewięćdziesięcioletni i generał zakonu – każdego, najmniejszego gościa, z gołą głową wyprowadzał aż za próg swego domu: nic mu z godności przez to nie ubyło, ale wielu przybyło przyjaciół. A my dzisiaj jakże błahych wymówek się czepiamy, by tylko złożyć z siebie choć trochę ciężaru uprzejmości i gościnności.

Dlatego więc na te formy zewnętrzne tak baczną zwrócić musimy uwagę, że one urabiają nasze uczucia i podnoszą szlachetność naszego stosunku do ludzi – ich przyswojenie sobie powoli uczyni nas przyjaciółmi wszystkich ludzi: tego wymaga od nas chrześcijańskiego pojęcie bliźniego, to jest droga do przezwyciężenia w sobie przeszkód wewnętrznych: gnuśności, próżności, egoizmu, które uniemożliwiłyby nam zupełnie miłowanie ludzi, gdybyśmy ich w ten sposób nie okiełznali i nie wyplenili z duszy.

I dlatego też nie są to rzeczy błahe i małe. Nieustannie, nawet w stosunkach koleżeńskich, musimy te formy grzeczności pielęgnować. Jeśli chcemy, jako skauci, mieć prawo do dziedzictwa duchowego po rycerzach, to nie wolno nam zaniedbywać tej strony zewnętrznej rycerskości: całe obejście nasze i mowa nasza musi w sobie tę szlachetność rycerską odbijać. Obyczaj skautowy tak mocno obstaje przy tem, że wymaga bardzo surowej i upokarzającej kary dla każdego, który usta swoje skala wyrazem nieprzyzwoitym, obraźliwą nazwą dla kolegi lub przekleństwem: jak wiecie, obyczaj nasz skautowy skazuje takiego winowajcę na wylanie mu dzbanka zimnej wody do rękawa. Nie słyszałem, by komu było potrzeba dwukrotnie tę karę stosować: jest to widać dotkliwa przykrość, kiedy tak się w pamięć wbija, że od powtórzenia podobnej winy chroni; dlatego trzeba ją gorąco zalecić i przestrzegać jej wykonania; przy pewnej roztropności i uwadze nawet w zimie niczem ona zdrowiu nie grozi, byle winowajca mógł się zaraz potem przebrać w suche ubranie. Ale najlepiej na nią nie zasługiwać.

Podnosząc, że skaut jest przyjacielem wszystkich ludzi, prawo nasze podkreśla, że jest on bratem każdego innego skauta. Nic to dziwnego, bo dążenie do wspólnego celu brata ludzi, a zwłaszcza służba wspólnemu panu, którym jest tutaj społeczność ludzka; skauci to są towarzysze broni w walce ze złem w sobie i naokoło siebie, w walce z gnuśnością, niedołęstwem i z egoizmem; muszą się więc w tej walce wspomagać wzajemnie – i ta wspólność walki i pracy zacieśnia między nimi węzły braterstwa. Ale nie jest to braterstwo wyłączne i pilnie wystrzegać się należy takiej wyłączności.
Jako skauci jesteśmy na usługi wszystkich; nie wynosimy się ponad nie-skautów, nie zamykamy w sobie. Gdybyśmy tylko o swoje braterskie kółko dbali – sprzeniewierzylibyśmy się idei skautingu:

my musimy wokół siebie krzewić i rozpalać miłość, pogodę, wzajemną ufność,
a także rzetelną pracę i sumienne pełnienie obowiązków.

Zadaniem naprzykład patrolu skautów w danej klasie nie jest tylko, żeby oni się najlepiej uczyli, oni najlepiej sprawowali – ale żeby przez ich przykład i wpływ cała klasa coraz lepiej się uczyła, w całej klasie żeby coraz lepszy duch koleżeństwa, pracowitości, sumienności, karności panował. My skautami jesteśmy dla innych, nietylko dla siebie, jesteśmy związkiem jakby apostolskim, mającym dźwigać w górę całe otoczenie – i w tej służbie właśnie zacieśnia się nasze braterstwo, nie w wyłączności zachwytów nad sobą.

Przestrzeganie szlachetności form zewnętrznych obejścia ze wszystkimi ludźmi i obyczaju rycerskiego nie jest celem, ale środkiem działania; pod takim rygorem obyczaju nie utrzyma się nędzna i zawistna dusza; w miarę jak się będziemy ćwiczyli w okazywaniu uprzejmości i życzliwości wszystkim, których spotkamy, w miarę jak uprzedzać będziemy wybuchy niechęci czy lekceważenia, w miarę jak nauczymy się przezwyciężać uprzedzenia i pokusy próżności i gnuśnej wygody własnej – rosnąć też w nas będzie istotna życzliwość dla ludzi, łatwość usłużenia im, w stosunkach naszych zapanuje pogoda i swobodna wesołość, a w sercach naszych rozwijać się będzie i gruntować miłość ludzi.
Rozkwit tej miłości chrześcijańskiej jest głównym celem obyczaju skautowego, którego najważniejsze przepisy poznaliśmy. Dążymy do tego, by skauta po tem poznać można było, że jest uprzejmy i grzeczny, rycerski i szlachetny w obejściu, ażeby ta szlachetność jego form mogła świadczyć o szlachetności ducha.

 

Gawęda z książki „Czuj Duch! – Szesnaście gawęd obozowych o idei skautingu” z roku 1913

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments